Architektura smaku - wystawa w Akademii Nauk Stosowanych
Warzywa na zupę w Bombaju, prażone orzechy w New Dehli i łyk oranżady w Kathmandu
Wspólna kawa z koleżanką ze studiów po dwudziestu pięciu latach zaowocowała wystawą mojej fogografii w Akademii Nauk Stosowanych w Tarnowie. Po oglądnięciu mojego portfolio Bogusia zaproponowała połączenie architektury i jedzenia, jako, że wernisaż miał towarzyszyć wykładowi Body Positive o zdrowym odrzywianiu. O ile wybór zdjęć architektury był raczej oczywisty - dziesiątki podrózy po europie i azji przyniosły całkiem spore foldery przepięknych i inspirujących zdjęć między innymi Mediolanu, Sztokholmu, Paryża, Hong Kongu, Taiwanu, Indii, Nepalu i innych, tak kwestia wyboru zdjęć jedzenia nie była już taka oczywista.
Moja piersza myśl była taka, żeby sięgnąć do zdjęć z rozmaitych międzynarodowych konkursów kucharskich, które miałem okazję fotografować głównie w Londynie i kilku innych miastach Zjednoczonego Królestwa. Po tym jak zacząłem się zastanawiać nad ich kontekstem, doszedłem do wniosku, że temat możnaby ująć o wiele szerzej. Muszę przyznać, że każda fotograficzna podróż prędzej czy później kończy się w moim przypadku w lokalnej restauracji i to jest jeden z najbardziej ulubionych aspektów poznawania nowych miejsc. O takich ludziach anglicy mówią ‘foodie’. Jedzenie jest ważne dla mnie a poznawanie nowych smaków zawsze jest integralną częścią moich podróży.
Świątynia Longshan w Taipei, stolicy Taiwanu
Przeglądając azjatyckie fotografię z miejsc, w ktorych się stołwałem doszedłem do wniosku, że architektura naszego smaku zależy przede wszystkim od szerokości geograficznej w której żyjemy. I nie chodzi tutaj o taką oczywistość, że mieszkając w Tarnowie jemy pierogi i bigos a w Bombaju curry i czili. Raczej chodzi o stan lokalnej ekonomii i zasobność naszych portfeli.
W Polsce od lat rośnie świadomość tego co jemy, z jakich źródeł pochodzi nasze jedzenie i w jaki sposób jest produkowane. Jesteśmy coraz bardziej świadomi tego co wybieramy w sklepie i wiemy,że ma ono wpływ na nasze samopoczucie i stan zdrowia. Trzeba jednak pamiętać, że trzy czwarte populacji naszej planety spędza sześć godzin dziennie poszukując wody! Tak właśnie. Skoro tyle czasu potrzeba na zaspokojenie najbardziej podstawowej rzeczy dla naszego życia, oczywiste jest, że znalezienie pożywienia też zajmuje sporo czasu. I jest pewnie tak, że mamy coś do jedzenia albo nie - taka architektura smaku.
Nie ma mowy o wybieraniu lepszych i gorszych produktów: albo jemy albo nie. Z tej perspektywy widać, że żyjemy w bardzo przyzwoitej części globu. Wiadomo, że mamy wiele powodów do zmartwień. Wysoka inflacja, wzrastające ceny. Jeśli jednak popatrzymy na miejsce gdzie żyjemy w taki, o wiele szerszy sposób, okazuje się, że mogłoby byś o wiele gorzej. Zresztą dla tych, dla których takie porównanie jest zbyt odległe można na tą kwestię popatrzyć inaczej. Wystarczy porozmawiać ze znajomym Ukraińcem i zapytać czy zamieniłby się z nami sytuacją w naszym kraju na to z czym musi się mierzyć przez ostatni rok. Pytanie czysto retoryczne, ale myślę, że może nam pomóc docenić to co mamy.
Druga w nocy w Hong Kongu i targ warzywny w Bombaju
A jak jedzą w Azji? Ekscytująco smacznie, różnorodnie i jeszcze jedno - jest to sport grupowy. Uwielbiam smaki azjatyckie. Czy to nepalska Pokhara lub Kathmandu, czy Hong Kong, Tajwan czy Indie. Wszędzie raj dla podniebienia. W Indiach jadłem potrawy dobrze mi znane, ale jednak smakowały zupełnie inaczej niż te jedzone w Europie. Różnica myślę tkwi w lokalnym produkcie. Rolnicy dostarczający warzywa i owoce do takich miejsc jak New Dehli czy Bombaj są raczej ubodzy i nie mają funduszy na żadne pestycydy, dlatego też myśle ich produkty smakują rewelacyjnie. W Nepalu na każde danie czeka się od czterdziestu minut do ponad godziny. Dlaczego? Bo nie ma żadnych półproduktów przygotowanych wcześniej, nic w zamrażarce, wszystko przygotowywane od zera. Świeżość ląduje na naszym talerzu!
Widok z hotelu i jedna z głównych ulic w Hong Kongu
Najbardziej ekscytująca wycieczka kulinarna w Taipei na Tajwanie to zdecydowanie nocny targ. Tysiące ludzi wokół sprawia, że momentalnie zapomina się o tym że jest druga w nocy, wszyscy jedzą razem, gwar rozmów, feria zapachów i smaków. W Hong Kongu podobnie jak na Tajwanie najbardziej smacznie można zjeść w nocy, gdzie życie towarzyskie kwitnie a uliczni kucharze czarują absolutne cuda dla podniebienia.
Broad Street po deszczu i widok na stare miasto. Oxford
Architektoniczna część wystawy jak już pisałem okazała się prostszą w kwestii doboru zdjęć. Zarówno europejskie miejsca takie jak przepiękny architektonicznie Mediolan jak i azjatycka część to niezliczona ilość inspiracji w tej dziedzinie fotografii, od której zacząłem swoją zawodową przygodę. Budynki nie uciekają i nie trzeba z nimi gadać - no chyba, że ktoś lubi…- te dwie kwestie bardzo ułatwiły mi start w tym rodzaju fotografii dwadzieścia lat temu. Reszta jest historią…